73-årsdagen for Warszawaoppstanden

Nie jestem teraz w Oslo. Nie jestem w domu, we Wrocławiu. Jestem teraz sercem w Warszawie, w kolejną rocznicę tego beznadziejnego powstania. Powstania, które już zostało tysiąckrotnie potępione, tysiąckrotnie pochwalone, opisane z każdej strony, zamienione w wiersz, w piosenkę, w opowieść.

Ta opowieść ciągle przypomina o jednym. Że jest coś, dla czego warto żyć. Coś, za co można umrzeć, czego broniąc – można zabić.

Mogę ciągnąć walizki pod górę, z powrotem do klubu esperanckiego. Mogę się spieszyć na kolejny visning. Ale o 17:00 staję w ciszy. I niemal słyszę te syreny wyjące w polskich miastach. Dawno miniony alarm. Godzina W.

Takie dni, takie chwile ciszy – przypominają o tym, co naprawdę ważne. Nieskończenie cenne. Bliskie, nawet gdy dalekie. Dom, który na mnie czeka. Dom, do którego wrócę. Ojczyzna.