Mela

Prezentowaliśmy z Douglasem Esperanto. I klub w Oslo, któremu zawdzięczam łatwy start w nowym mieście. Wspaniale, jak u siebie, jak w domu!

„Mela” z sanskrytu to spotkanie albo miejsce spotkania. Tu chodzi o spotkanie różnych kultur w Oslo. I jest bardzo kolorowo. Hinduskie piękne wzorzyste sari, niesamowite cygańskie sukienki, muzułmańskie chusty… I cztery słonie, zielone słonie:

W naszym namiocie informacyjnym stały stoły różnych organizacji. Była biblioteka, policja, organizacja prowadząca szkołę tańca bolywoodzkiego, diabetycy, centrum informacji o HIV, o AIDS, chłopaki z fundacji pomagającej uchodźcom w Libanie (na miejscu), etc. Naprawdę fajnie, naprawdę ciekawie.

Słychać było muzykę ze sceny klasycznej, nawet tango leciało, przyjemnie. Aczkolwiek dla Douglasa za głośno.

Ja cały dzień gadałam po norwesku (głównie, czasem trochę po angielsku, czasem po polsku, czasem w esperancie) na temat, który znam i lubię. Do tego było głośno, miło, slotowo trochę i kolorowo. Świetnie!