Språkkafe

Ciężki dzień w pracy. Bojan wykazywał niezmienne zrozumienie dla niewyspania i zaspania. Pokazał nam i dokładniej wyjaśnił niemal filozoficzne rozterki Urzędu Celnego odnośnie tego, co jest książką, a co nie jest, jak też – grubszy kaliber – co jest, a co nie jest sztuką.

Dziwnie jest poznawać w praktyce tę kulturę dziękowania za poprzednie spotkanie. Takk for sist! – było dziś sformułowaniem dnia. Tak się wyraża pamięć o szczególniejszym charakterze poprzedniego spotkania – jako że wyszliśmy po pracy na  piątkowe/wypłacowe piwo, to dziś rano wszyscy, co tam byli witali się pogodnym takk for sist!

Inna rzecz – smacznego czy dziękuję przy stole. Tego tu nie ma. Wchodzisz, przysiadasz się, dołączasz do rozmowy przy jedzeniu – nie życzysz nikomu smacznego. Ta część jest w miarę oczywista – nikt nie wierzy, że może być smaczne, w norweskiej tradycji nie ma smacznych potraw, więc takie życzenie mogło brzmieć sarkastycznie. Ale że się nie dziękuje za wspólnie zjedzony posiłek, ba, nawet za wspólne posiedzenie przy stole – to smutne. Tego nie potrafię zgryźliwie wyjaśnić.

Po pracy ruszyliśmy we trójkę do biblioteki – na konwersacje. Bo trzeba się gdzieś rozgadać, a biblioteka jak się wydaje, nie jest najgorszym miejscem.

Pani zapisująca sobie przybyłych i dająca im karteczki-bileciki stropiła się, mogąc nam zaproponować co prawda trzy miejsca, ale niedopasowane do naszych poziomów – dwa początkujące, jedno zaawansowane. Braliśmy, co było, Basia obniżyła swoją poprzeczkę. Siedzieliśmy przy sześcioosobowych stołach – 5 uczestników, 1 animator i – gadaliśmy.

Animatorka przy moim stole była z Bergen, lubię ten akcent. Nie zawsze zrozumiem, ale on po prostu brzmi twardo, właściwie. Oslo-tale jest przy nim rozmiękczona, słabsza. Naprzeciw mnie dwie Filipinki, obie pracowały jako au pair, obie studiują nauki teologiczne, właśnie zaczęły, obie planują przystąpić do testu w grudniu a potem pracować jako pielęgniarki. Poznały się dziś, przy tym stoliku.

Grałyśmy w gry, tłumaczyłyśmy sobie słowa, rozmawiałyśmy. Dwie pozostałe osoby miały mniejsze możliwości językowe, animatorka zajęła się nimi osobno. Było przemiło.

Po powrocie rozgardiasz. Skype z Moniką. Urodziny taty. Kolacja – gołąbki Basi. Gra o tron. Prysznic. Naprawianie kolejnej uszkodzonej części roweru – uchwytu na koszyk. Jakie to szczęście, że Tomek ma Rzeczy. I że jako Polak – potrafi.

2 odpowiedzi do “Språkkafe”

  1. A po duńsku trzeba mówić: „Tak for mad!” bez tego ani rusz! Czy w norweskim występuje słowo „proszę”?

    1. Tak, nawet dwa! Proszę błagalne: „vær så snill” i proszę przy dawaniu, podawaniu, pomaganiu: „vær så god”. Podsumowując – gdy czegoś chcemy, to rozmówca ma być miły, a gdy dajemy – to ma być dobry.

Możliwość komentowania jest wyłączona.