Biblioteka i jesień

Jesień przyszła. Nie spóźniła się ani minuty, gdy tylko wybiła jej pora – zajęła miejsce, opuszczone już jakiś czas temu przez lato. Teraz za oknem pada deszcz, uparcie, uciążliwie pada.

Idealnie, by siedzieć w domu z książką.

Jest taki dowcip. O studentkach, ale absolwentki też się nadają:
Kłócą się absolwentki dziennikarstwa, ekonomii i polonistyki – czy lepiej mieć męża czy kochanka.
– Kochanka! – upiera się dziennikarka. – Brak monotonii, a jak podróżujesz w związku z pracą to co port, to i facet. Więc tylko kochanek!
– Męża – mówi po chwili zastanowienia absolwentka ekonomii. – Mąż to stabilizacja, łatwiej zadbać o finanse, wiadomo, czego się spodziewać. Bezpieczniej.
Polonistka zastanawia się chwilę, po czym mówi:
– Najlepiej jest mieć i męża i kochanka. Kochanek myśli, że jesteś u męża, mąż myśli, że u kochanka, a ty tymczasem tup, tup, tup do biblioteki.

I to właśnie zrobiłyśmy wczoraj z Basią – wybrałyśmy się do biblioteki, odebrałyśmy karty i znalazłyśmy mitologie nordyckie. Idealnie, żeby teraz kose seg z książką.