Koniec akcji „move it”

Przez cały listopad trwała w pracy akcja prozdrowotna pod hasłem „move it!”. Akcja miała zachęcać pracowników do treningu w czasie wolnym. Na ściance działowej dziewczyny (Idunn, Soheila, Pia) zawiesiły tabelę z nazwiskami pracowników i datami. Każdego dnia można było wpisać, ile się ćwiczyło.

Na koniec miała odbyć się loteria. Losy dostawało się za ćwiczenia (1 godzina treningu = 1 los), ale można było też kupić.

Na start Idunn i ja dostałyśmy po worku z drobiazgami – w ten sposób wyróżniono nas jako dwie mistrzynie sportu – Idunn pierwsza, ja druga. Potem dwóch najpracowitszych chłopaków: Stig i Martin. (Ja i Martin ćwiczyliśmy mniej więcej tyle samo, choć on nieregularnie, za to dłużej – po około 29 godzin).

Najentuzjastyczniej do losowania podchodziła Beata.

Poza tym – koniec listopada oznacza też przyzwolenie na przynoszenie przekąsek na paśnik. Rano położyłam tam dwa talerze pierniczków, które cieszyły się sporym powodzeniem. Potem organizatorki „move it” uzupełniły paśnik innymi przekąskami:

Obłowiłam się dzisiaj: wylosowano mnie przy rozdawaniu ręcznika, niebieskiej bluzy z kapturem, kubka termicznego. A w torbie Wonderwoman kryły się kredki, batonik, lizak, skarpetki, długopis, notatnik – miłe drobiazgi.

Najważniejsza jednak była chyba atmosfera – radość, śmiech, komentarze. Nagród było dużo, losowanie trwało kwadrans, ale było miło i serdecznie. Doceniam tę atmosferę w pracy i zaczynam podejrzewać, że może mi tego brakować, gdy wrócę do domu. Chociaż – atmosferę tworzą ludzie. A ja mam szczęście do ludzi.

2 odpowiedzi do “Koniec akcji „move it””

  1. Pamiętaj, że to działa też w druga stronę – to ludzie mają szczęście do Ciebie.

Możliwość komentowania jest wyłączona.