Julemarked, łoś i mąż

Wczoraj poszliśmy z Blachowem na spacer do centrum. Chciałam pokazać mu teatr ludowy – Folketeateret, zjeść z nim burgera z łosia i odwiedzić równie komercyjny ale stawiający raczej na kulturę ludową jarmark świąteczny, pospacerować razem wśród światełek na Torgacie, Storgacie, Karls Johanns Gacie.

Burger był rozczarowujący, gdyż wcale nie czuć było łosia, tylko miękkie, rozdrobnione na papkę stale podgrzewane mięso. Zbliżone do wieprzowego.

Za to wystrój namiotów i układ tego mniejszego targu oraz dźwięk norweskich kolęd – przyjemnie wprowadzały świąteczny nastrój.

O teatrze ludowym i światłach miasta opowiem kiedy indziej.