Luciadagen

Dziś świętej Łucji. W pracy – Linda, Yiming i Beate zrobili tradycyjny pochód (Beate pięknie śpiewała, idąc przez biuro w ciemności, ze świecami) i poczęstowali wszystkich bułeczkami – lussekatter. W krajach nordyckich, przede wszystkim w Szwecji, świętuje się ten dzień w ciekawy sposób – z ogniem na głowie, z piosenkami i zabarwionymi szafranem bułeczkami. Ale powody, dla których czci się sycylijską świętą akurat tutaj, akurat w taki sposób – później. Najpierw opowiem o samej świętej.

Wszystkie źródła (losowo wybrane strony internetowe plus artykuły wikipedii w trzech językach) są zgodne względem pochodzenia Łucji: była z zamożnej sycylijskiej rodziny i żyła na przełomie II i III wieku. Wszyscy są zgodni co do tego, że padła ofiarą prześladowań za wiarę ze strony władz. I wreszcie zabita. Ale jak do tego doszło? Możliwe, że modliła się po prostu o uzdrowienie matki, a jak ta wyzdrowiała i szczęśliwa dziewczyna rozpowiadała o tym, władze stwierdziły, że robi za dużo szumu wokół swojej wiary i zareagowały. W innej wersji udała się na pielgrzymkę do św. Agaty, miała wizję świętej, która jej powiedziała, że umrze jako dziewica i męczennica. Łucja zamiast zaraz starać się uciec przed przeznaczeniem w ramionach swojego narzeczonego – po powrocie zerwała zaręczyny, a odrzucony młodzieniec doniósł na nią władzom. Mogła jeszcze kilka lat wcześniej zaplanować sobie karierę klasztorną, o czym nie powiedziała rodzicom, którzy znaleźli dla niej partię… Odmówiła zaręczyn i niedoszły doniósł.

Co do tego, co działo się potem, też nie ma zgodności. Raczej władze starały się rozdziewiczyć męczennicę w burdelu. No i nie szło. Według niektórych sama sobie wykłuła oczy, żeby być mniej atrakcyjną. Według innych – to te oczy jej wydłubano – w ramach tortur. A do zamtuza nie dojechała, bo wóz przymarzł. Do stosunku nie doszło. Za to spalono ją na stosie lub polewano wrzącym olejem, lub raniono mieczem, w każdym razie nic jej się nie działo. Umarła po ostatnim namaszczeniu. To daje do myślenia – ostatnie namaszczenie ją ostatecznie dobiło.

Pytanie: czym zasłużyła sobie Łucja na uznanie na dalekiej Północy? Odpowiedź: niczym.

Po prostu wspomnienie Łucji w Kościele przypadało  13.12 – w kalendarzu juliańskim to najkrótszy dzień a najdłuższa noc roku. Ten termin zarezerwowany był już dla Lussi – okropnej wiedźmy, patronki czarów i wróżbiarstwa. Kościół zaproponował w miejsce pogańskiej czarownicy najpierw diabła – Lucyfera, który jest wszak władcą ciemności. Potem dorzucił jeszcze w miejsce starej, brzydkiej baby – młodą dziewicę. To przekonało byłych wikingów, zwłaszcza, ze obrzędy mogły zostać łatwo przemianowane: ogień dalej mógł rozświetlać długą, zimną noc. Z tego wszystkiego ulepiło się święto, łączące elementy pogańskie i chrześcijańskie. Mój ulubiony zlepek.

Po  pracy zapaliłam już 2 chanukowe świece i szamesz. Potem poszłam pomóc Douglasowi z dostosowaniem sidejo – klubu esperanckiego – do spotkania przedstawicieli wspólnoty mieszkaniowej. Stamtąd poszłam do biblioteki ( z książki o strasznych stworzeniach okołoświątecznych wiem o Lussi – wiedźmie.

Padał przepięknymi wielkimi płatkami puszysty, cichy śnieg. W oknach świeciły gwiazdy. I świece.