Norweskie ćwiczenia i polska kolęda

Praca – powrót z pracy – szybkie ogarnięcie mieszkania – przyjęcie kolędy – obiad – ćwiczenia z norweskiego zadane do pracy w domu – ćwiczenia fizyczne.

Tak minął kolejny dzień, mokry i zimny. I całkiem udany.

Ksiądz Piotr przybył o umówionej godzinie. Nie bez problemu, bo umawiając się z nim, poprosiłam, żeby zadzwonił na komórkę, nie domofonem, bo nie słychać go w mieszkaniu. A komórkę zostawiłam w pracy. Zorientowałam się oczywiście za późno, żeby wrócić i na czas być znów w domu. Zeszłam więc i czekałam na niego na dole.

Pomodliliśmy się, poświęcił nasze mieszkanie, rozmawialiśmy przy kawie. Należy do zgromadzenia werbistów – i on i ks. Antoni, z Indii. Przyjechali razem w sierpniu, pod koniec, czyli jest tu miesiąc krócej niż my. Nie lubi Norwegii, ale nie ma się co dziwić, skoro 16 lat spędził w Afryce. Wspomina ten czas z radością.

Zadań z norweskiego dużo. Dużo pracy. Cóż – trzeba, skoro się zdecydowało.