Biblioteka w najszczęśliwszym państwie

Książki i biblioteki zawsze były dość ważnym elementem mojego życia. Biblioteki szkolne stanowiły scenerię ważnych wydarzeń, bibliotekarki w podobnej mierze co nauczyciele kształtowały moją edukację. A od kiedy pożyczam książki w sposób bardziej odpowiedzialny, bo odpowiadając majątkiem, bywam mecenasem tych wspaniałych miejsc.

Unikanie, zbieranie i opłacanie kar to motyw powracający w moim życiu. Ale niekoniecznie chcę ten motyw przerabiać w Norwegii. Więc kiedy odczytałam wczorajszego wieczoru mail od biblioteki, że dziś mija termin zwrotu czterech książek – od razu spróbowała przedłużyć mój czas. Jednak dwóch książek przetrzymywać dłużej nie powinnam. A dziś po pracy miałyśmy z Basią zrobić pizzę i przyjąć gościa – kolegę z pracy we Wrocławiu, który już od dwóch lat robi w Oslo. Więc czas ograniczony, ponadto – środa.

Napisałam wiadomość do biblioteki. Zapytałam, ile kary przysługuje za dzień, bo mija mi termin i mogę nie zdążyć oddać, więc chcę policzyć, na ile powinnam się spieszyć i próbować zdążyć.

Odpowiedź: Du kan bare ta det med ro. Spokojnie. Przedłużyłem ci książki do 7. kwietnia. Ale i tak nie trzeba płacić kary przy kilkudniowym przetrzymaniu książki. Nalicza się po kilku dniach.

Proszę, jak miło. Dziś aż czuję, że to może być faktycznie najszczęśliwszy kraj na świecie. (Nawet mimo tego, że gość nie przybył – miałyśmy więcej pysznego ciasta marchewkowego Basi dla nas).

A wieczorem – rozmowa o książkach w doborowym składzie siedmiu wspaniałych. I książka Piskorskiego „Krawędź czasu”. Ja polecam z czystym sumieniem, bo pisarz sięgnął po każdy środek, by mnie kupić: steampunk zdradza się już na okładce, motywy żydowskie – alef w tytule pierwszego rozdziału nie pozostawia złudzeń – a dalej: piękne wizje miasta fabrykantów, szara nieskończoność życia wiecznego, kobiety w pałacach i robotnice w fabrykach, zabawa czasem, i 3M: Miasto-Masa-Maszyna… Jeg anbefaler!