Bergenstesten i po egzaminie

Egzamin odbył się w szkole Rosenhof, w dzielnicy Sinsen, więc niedaleko domu (20 minut spacerkiem). Oczywiście, byłam zestresowana. Oczywiście, szłam na głodniaka, po kubku kawy rano. I, oczywiście, świetnie się bawiłam w czasie egzaminu.

Część związana z czytaniem ze zrozumieniem była dla mnie najłatwiejsza. Tę mam zdaną na pewno. Referat czyli streszczenie wysłuchanego wywiadu też raczej dobrze. Jeśli chodzi o rozumienie ze słuchu – tu na dwoje babka wróżyła; ta część polega na wysłuchaniu 30 krótkich rozmów i zaznaczeniu poprawnych odpowiedzi na 30 pytań. Słucha się tylko raz i jest to dość podchwytliwe (tzn.: gdy pytanie brzmi: dlaczego mężczyzna zaczął biegać na orientację? odpowiedzi: bo chciał odzyskać kondycję, bo chciał poznać ludzi, bo kocha kontakt z naturą – to w wysłuchanym dialogu wymienione zostają wszystkie trzy powody, trzeba wyłapać dokładnie, który przeważył na początku przygody z biegami…). Gramatyka mogła mi pójść dobrze, ale mogła też źle, bo w tej części każda literówka dyskwalifikuje odpowiedź… Wypracowanie – cóż. Ja jestem zadowolona. Pisałam na temat: Blir ungdom i dag aldri voksen? – Czy dzisiejsza młodzież nigdy nie dorośnie?

Po egzaminie czułam się jak na haju, potem się zdrzemnęłam, a wieczorem oglądałyśmy z Basią film: „Peggy Sue got married”.

Wyniki egzaminu będą 23ego, w poniedziałek. Wtedy okaże się, jak poszło. Bo żeby zdać egzamin, trzeba zaliczyć każdą część bez wyjątku. Ja obstawiam 3 części zaliczone. Dwóch nie jestem pewna.