Boże Ciało w Norwegii

Kościół katolicki dostosowuje się. Jak kiedyś Kościół podbierał zwyczaje pogańskie, żeby je przechrzcić, tak do dziś liczy się z tym, jak działa dany kraj. I tak w Polsce, gdzie ustawowo wolny od pracy jest czwartek Bożego Ciała – w czwartek się je świętuje w kościołach.

W Norwegii nie ma wolnego Bożego Ciała (Kristilegeme og Blod), toteż obchodzi się to święto w najbliższą niedzielę. Ta przypadła akurat dziś. W związku z tym zamiast zwykłej Mszy norweskiej o 11:00 odbyła się uroczysta Msza międzynarodowa. W dużym kościele pw. Trójcy – na dole Akergaty. Stamtąd po Mszy ruczyliśmy procesją do Olava:

Uroczystość odbywała się w 10 językach. Najwięcej elementów było norweskich, polskich, hiszpanskich i angielskich. Największy hałas robiła grupa afrykańska – z bębnami, grzechotkami i totalnie niezrozumiałym śpiewem.  Francuskiego, włoskiego, tagalog, wietnamskiego, serbskochorwackiego było stosunkowo niewiele. Części stałe śpiewaliśmy po łacinie.

W drzwiach kościoła leżały wydrukowane specjalnie na tę Eucharystię śpiewniki z tekstami czytań po norwesku, z odpowiedziami liturgicznymi i wszystkimi piosenkami. Jedynie piosenka w języku kaldejskim nie była najwidoczniej przeznaczona do wspólnego śpiewania – bo wydrukowano ją w alfabecie arabskim. Ale inne pieśni wierni starali się śpiewać razem.

W śpiewniczkach było wyznaczone: do pierwszego ołtarza po polsku, do drugiego po angielsku, do trzeciego hiszpanski i chorwacki, a na ostatnim odcinku – grupa afrykańska.  I tak też zorganizowano ołtarze – przy pierwszym ksiądz czytał po polsku, drugi był angielski, trzeci hiszpanski, czwarty – francuski.

Te Deum na koniec odśpiewaliśmy po norwesku. Było pięknie, pogoda dopisała, śpiewało się wesoło. Świąteczna atmosfera i podniosłe słowa dopełaniała radość poszczególnych grup muzycznych i uczestników starających się śpiewać w obcych językach.

Nie było wyznaczonych ludzi do śpiewania, więc brałam udział w grze w gorącego ziemniaka z mikrofonem podczas przejścia do pierwszego ołtarza. Kobieta, która chwyciła mikrofon od księdza chyba nie miała parcia na szkło, więc jak mnie przyuważyła, podała mi mikrofon. Ja wypatrzyłam mężczyznę, któremu ja z kolei wcisnęłam mikrofon. Pocieszam się, że ta jakość głośników nie przekazała otchłani mojego braku umiejętności muzycznych. A Polacy śpiewali całkiem głośno, więc szło się raźnie.