Plaża na Bygdøy

Od rana w pracy. Teściowie mogli się wyspać i wyspawszy się – ruszyć na półwysep Bygdøy. Tam jest plaża (niejedna), jest park, są klify. Układ był taki, że jak skończę pracować – dojadę. Podobnie jak było z rodzicami – oni na półwyspie zwiedzali muzea, też dojechałam.

Nie obyło się bez poszukiwań: jednak łatwiej było określić położenie w muzeum:
– Gdzie jesteście?
– W Skansenie, pod kościołem stawowym.

Tym razem:
– Gdzie jesteście?
– Na plaży.
– Ale… której?

Udało się odnaleźć i przejść spacerem aż do końca wybrzeża. Dziś pogoda piękna, jak ostatnio codziennie: morze, słonce, plaża. Nic tylko wakacje!