Basia i muzea

Mimo trwającej plażowej pogody postanowiłyśmy udać się również do muzeów. Tych, które są otwarte w poniedziałek. Na pierwszy ogień poszedł Munch z wystawą Mellom klokken og sengen – między zegarem a łóżkiem. O samej wystawie pisałam tutaj. Tym razem wysłalam tam siostrę samą, a kontrola (jak na lotnisku) pozbawiła ją selfie-sticka.

Następnie udałyśmy się do ratusza – socreal zrobił na Basi wrażenie raczej negatywne.

Największe wrażenie w muzeum sztuki współczesnej zrobiły na mnie spalone książki.

Nadszedł czas na creme de la creme dzisiejszej wycieczki – Muzeum sztuki współczesnej – Astrup Fearnley Museet. I to trafiło w gusta, choć to może akurat dziwić…

Rzygam tęczą.

Ja w każdym razie potrzebowałam spłukać z siebie wrażenia podczas kąpieli w zimnym morzu.