Ponury Poniedziałek

„O szyby deszcz dzwoni deszcz dzwoni jesienny…”. Niby jeszcze sierpień, ale już wiadomo, że jesień idzie – nie ma na to rady.

Rano nic nie zapowiadało jesieni, rano nie chciało się wierzyć w jesień. Droga do pracy – ostatnie kilka razy ta dłuższa, ale piękniejsza – jak z obrazka. Jak droga polna, jak ścieżka wiodąca w nieznane. Nieznane okazuje się jednak znajome i zwyczajne – przygotowywanie deklaracji celnych, telefony do klientów, ustalanie ich tożsamości. Wszystko w normie.

Dziś poznałam Beatę – kiedyś była u nas we Wrocławiu, ale zupełnie nie pamiętałam jak wygląda. Ale oczywiście, że ją poznałam. Wymieniłyśmy pozdrowienia, grzeczności, tak samo, jak z Moniką, której biurko chowa się za plecami Basi.

Za oknem świeciło słońce, grzało przyjemnie w plecy, kiedy z pracy podjechałam do Kiwi, żeby kupić kneippa (w planie miałam tosty z awokado). 

O 15:00 kończymy pracę, wychodzimy. Pochmurno, wieje. Odpinamy rowery. 15:05 zaczyna padać. I Już nie przestaje.

Fenestron pluv’ batas, pluv’ batas aŭtuna
Kaj plaŭdas senĉese, enue, grizbruna…
Pluv-gutoj frapetas laŭ ritm’ neŝanĝema,
Plor’ vitra, son’ vitra… funebra kant’ ĝema
Kaj grize lum’ brilas, dum tago sensuna…
Fenestron pluv’ batas, pluv’ batas aŭtuna…

W klubie Douglasa nie było. Pojechał do Hurdal, dopilnować spraw mieszkania. Bo w Hurdal ma mieszkanie. Posiada je, ale wynajmuje, mieszka w Oslo. Mówi, że to mieszkanie kupił na stare lata. Przeniesie się tam, kiedy poczuje się stary. Mam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi.

Deszcz za oknami. Popracowałam nad zdjęciami. Obejrzałam film. Zjadłam owsiankę z resztą jagód i malin z lasu. 2 godziny rozmawiałam z siostrą, przeglądając finn.no. Poćwiczyłam trochę, porozciągałam się. Obejrzałam film „Jutro będziemy szczęśliwi”. Pogodny, przyjemny. Francuski język trochę tylko kaleczy uszy, cóż poradzić. Czytam „Dzienny Patrol” Łukanjenki.

Ten wpis był o niczym, mam nadzieję, że to zauważyliście. Wykorzystano w nim fragment wiersza Leopolda Staffa i przekład tegoż wiersza na język Esperanto. Przeł. Julian Tuwim.