Urodziny, rodzina i stulecie rewolucji

Dziś skończyłam 29 lat. Co jest pewnym sukcesem. Rozliczeniowych podsumowań zwykle nie tworzę i raczej nie zamierzam tego zmieniać. Po prostu – kolejny dobry, ba, nawet świetny rok. Jest dobrze.

Tym bardziej że przyjechali do mnie mąż i siostra  spędziliśmy razem dwa i pół dnia (od sobotniego popołudnia do dzisiejszego poranka/środka nocy). Było przewspaniale. Co prawda sobotni wieczór spędziliśmy w kuchni na krojeniu i mrożeniu zawrotnych ilości surowego mięsa, a w niedzielę cały dzień padało, tak że wyszliśmy tylko na mszę świętą – do św. Olafa, a poza tym siedzieliśmy na kanapie…

Ale jednak udało nam się wreszcie wyjść na miasto. A tam – było wspaniale:

Tak było. A dziś? Dziś w pracy szkolenie o komunikacji czyli taki wykład z podstaw psychologii komunikacji po norwesku. Bawiłam się świetnie, nauczyłam się paru nowych słów i paru nowych (dla mnie) teorii stosowanych w norweskich firmach.

Z okazji setnej rocznicy rewolucji październikowej (właściwie puczu październikowego) spotkanie w Esperantonii poświęciliśmy rozmowie o przyczynach, przebiegu i skutkach rewolucji – głównie dla esperanta. Rozmawialiśmy o tym przy barszczu z pierogami z kapustą i przy cieście i ciasteczkach z moich urodzin.