W Norwegii śpiewa się kolędy. Piosenki świąteczne też, nie tylko amerykańskie, ale i rodzime, pisane głownie dla dzieci (w norweskich popularnych piosenkach świątecznych raczej nie ma serca oddanego i złamanego w zeszłym roku albo wyznania, że tylko tej drugiej osoby się pragnie pod choinką). W ogóle każde święta w Norwegii są dzieciocentryczne. I to jest dobre, to jest zdrowe, to konserwuje kulturę i zapewnia jej trwanie.
Z tych świeckich i dziecinnych najbardziej lubię Musevisa – skoczną opowiastkę o rodzinie myszy, które przeżywają Święta. Jest też Julekveldsvisa – ciut mniej skoczna opowieść o typowym wigilijnym wieczorze (zaczyna się od tego, ze podłogi są umyte). Bardzo popularna jest Tipp Tapp – troszkę zabawna piosenka o hałasie w trakcie ciszy nocnej. Hej Mitt Vinterland wyraża z kolei radość ze śniegu i z zimy.
Kolęd religijnych jest dużo, są piękne i często powtarza się w nich motyw światła. Światło świec, światło gwiazd, Światło, które przezwycięża ciemności. Do tego kręgu kolęd należy Et stjerne skinner i natt czyli gwiazda świeci na niebie, czy Nå Tennes Tusen Julelys – teraz świeci tysiąc gwiazdkowych świec. Jest sporo o pokoju i o niebie na ziemi – jak w Himmel på jord. Niewiele jest kolęd-kołysanek, jak nasze lililililaje czy lulajże. Oczywiście, jest „Cicha noc” – Hellige natt.
Wiele z tych kolęd pochodzi ze Szwecji, z czasu, gdy Norwegię i Szwecję łączyła unia, cześć pochodzi też z Danii. Dla mnie nie było to ważne – do tego stopnia, że za ulubioną norweską kolędę mam szwedzkie Himmelen i minn famn (Niebo w moich ramionach – tutaj z norweskim tekstem) – której najpiękniejsze wykonanie, jakie znam, podaję poniżej:
PS. moje ulubione koledy to te w wykonaniu Majewskiej, Prus i Zauchy, w aranzacjach Korcza.
A już najukochańsza kolęda – i nie staram się być oryginalna, wszak nie po to są Święta – to „Bóg się rodzi”. Z mniej typowych utworów, które śpiewam jak kolędy – ‚„Uciekali” z musicalu Metro i „Odmiennych mową, wiarą, obyczajem” Kaczmarskiego z pyty „Szukamy stajenki”.