Odkryłam dziś wspaniałe miejsce – bibliotekę na Bjerke. I to będzie moje ulubione miejsce, a gdy lody odpuszczą i odważę się wyciągnąć rower, dojechanie tam będzie zajmowało z 15 minut.
Dziś szliśmy tam z Douglasem trzy kwadranse.
Ab ovo – na pierwszym spotkaniu w klubie esperanckim podjęliśmy decyzję, że napiszemy do bibliotek i ja zrobię prelekcje o esperancie, a on pomoże mi z budką informacyjną. Douglas nie zwleka z realizacją planów, więc już dostał pierwszą pozytywną odpowiedź – od pobliskiej filii. Napisał do mnie i razem doszliśmy do wniosku, że wypada obejrzeć miejsce i porozmawiać o organizacji, zobaczyć, jak biblioteka wygląda po remoncie (w odpowiedzi była uwaga o tym, że niedawno wnętrze się całkiem zmieniło).
Douglas zaczepił jakiegoś bibliotekarza i zaczął wypytywać o szczegóły, ale że jakoś tak szło chaotycznie, to przejęłam pałeczkę. I ustaliłam z nim, że na taką otwartą prelekcję to dostanę scenkę w kącie i że opublikują informację o tym na stronie. Na miesiąc lub 2 tygodnie wcześniej.
Poza sceną znalazłam idealną dziuplę i nie mogę się doczekać cieplejszych i dłuższych dni, kiedy wyprawa tam nie będzie tak żmudna, a droga powrotne – ciemna, i będę tam mogła siadać i czytać szasopisma:
Usłyszałam potem od Douglasa: Nie wiedziałem, ze Ty tak dobrze mówisz po norwesku. Śmieszne, ale i miłe. Odparłam, że wiedziałby, gdybyśmy nie rozmawiali zawsze w esperancie. Ale tak jak jest, jest dobrze.