Zakupy i budowa nocą

Zrobiłam zakupy przed przyjazdem gości. Przyjeżdżają w sobotę, ale znam siebie dość dobrze, by nie zostawiać tego na ostatnią chwilę, bo zakupy spożywcze to coś, czego za dobrze nie ogarniam. Kiedy idę po konkretne 4 rzeczy, zazwyczaj wracam z trzema i mocnym przeczuciem, że coś jest nie tak. Dziś zapomniałam tylko dwóch z zaplanowanych rzeczy.

Ale dziś zakupy mnie cieszyły. Bo to nie dla siebie na kolejne porcje przeżycia, ale dla ludzi, których kocham i którzy przyjeżdżają do mnie.  Kupiłam typowe norweskie produkty i składniki typowych norweskich potraw. Gotowanie dla siebie, kupowanie jedzenia dla siebie – ma, owszem, sens, bo przecież organizm trzeba wykarmić, zapewnić mu wszystkie niezbędne do funkcjonowania elementy, ale nie ma w tym przyjemności. Najwyżej odrobina satysfakcji, że się udało otrzymać pożądany smak.

Budowa nocą – to to, co dzieje się właśnie teraz, o 23:45, za moim oknem. Na moim nowym dźwigu, który jest cały wygaszony, siedzi jakiś człowiek z latarką i coś robi. Od ponad godziny. Ciekawe, co tam się dzieje.