Od kilku dni pogoda rozpieszcza: od rana do wieczora świeci słońce, a temperatura powoli rośnie. Nie było tu marcowego garnca, nie ma kwietniowego przeplatania – powoli wychodzimy z zimy. W górach dookoła Oslo leży śnieg, słońce dalej nie uporało się z jego pozostałościami na ocienionych trawnikach w mieście – ale to tylko resztki. Pojawiają się nieśmiałe krokusy, ale wszystkie drzewa i krzewy czekają. Dam znać, gdy się obudzą.
Wyciągnęłam na pierwszą przejażdżkę mój rower. Muszę go umyć, ale poza tym i dopompowaniem tylnej dętki – wszystko w porządku. Jest cudnie. Pojechałam nim do Vollebekk – tam dostarczono zamówioną przez mnie paczkę z filtrami do wentylacji w naszym mieszkaniu. Trasa nie za daleka, a dobra, by sprawdzić, czy po zimie wszystko działa bez zarzutu. Działa. Polecam Port rowerowy we Wrocławiu.
Słońce wzeszło dziś o 6:06, zaszło zaś o 20:30. Mój dzień jest o niemal godzinę dłuższy niż wrocławski!