Oppsigelse czyli wypowiedzenie

Nie pisałam o tym wcześniej, bo wciąż nie była to sprawa zamknięta. Ale tak, już oficjalnie: złożyłam wypowiedzenie. Dokładniej – już mam za sobą 4 z 5 etapów rozstania z oddziałem norweskim: w lutym powiedziałam szefowej, że będę wracać do Polski; w kwietniu złożyłam wypowiedzenie; jeszcze w kwietniu otrzymałam potwierdzenie przyjęcia tegoż i formularz do uzupełnienia; teraz, w maju, pojawiło się ogłoszenie o pracy – na moje miejsce. Piątym, ostatnim, etapem będzie ostatni dzień pracy.

Powiedziałam szefowej już w lutym, żeby już wiedziała, żeby wszystko było jasne. Że będę wracać pod koniec lipca. Jej reakcja mnie zaskoczyła emocjonalnością. To było w pewien sposób miłe, ale jednak zaskakujące przede wszystkim. Powiedziała, żebym sprawdziła sobie lot i od razu złożyła wniosek urlopowy na ostatnie dni. Co też zrobiłam, a ona szybko mi potwierdziła ten urlop.

Obecnie wszystko jasne – wracam w piątek, 27ego lipca. Ostatni dzień mojej pracy tutaj wypada więc w moje imieniny. I lecę je świętować z bliskimi. Pięknie.

Ofertę pracy przesłałam dalej. Teraz trzymam kciuki za tego, kto zajmie moje miejsce. Mam nadzieję, że wszyscy będą z tą nową osobą zadowoleni.

Oczywiście, wiadomość do najbliższych wysłałam od razu po ustaleniu daty. Dlatego informowałam zimowym zdjęciem.