Dziś przyszło odrabiać gościnę. Jeszcze jutro i pojutrze. Pogoda się pogorszyła – to szczęście, bo dopiero teraz. Duszno, gorąco, niebo całe w szarych chmurach powoli kapie deszcz. Wiec siedzę w pracy.
Wczoraj pakowałyśmy Basię – walizki 20 i 10 kg. Oczywiście, żadna z nas nie potrafiła ocenić, czy nie przekroczyłyśmy limitów. Przeszłam po sąsiadach, pytając o wagę. Wielu nie było, niektórzy byli, ale nie otwierali drzwi. Inne wagi były zepsute (1), albo pozbawione baterii (3). Ale jedne dziewczyny z czwartego piętra miały wagę działającą. Tylko nie wiedziały, gdzie. Za to bardzo przejęły się moją sytuacją i przeszukały mieszkanie. Wzięłam wagę łazienkową i sprawdziłam: 19,5 i około 10 kg. Czyli bardzo dobrze. Natknęłam się na jedną z nich, kiedy wracałam z ich sprzętem łazienkowym – chciała przynieść mi wagę do bagaży, specjalną, dokładniejszą, bo ją też znalazła. Porozmawiałyśmy sobie o mieszkaniach, o naszej dzielnicy, o wszystkim. Proszę, jak to wybierając się do domu można poznać sąsiadów.
Cieszę się tym, że Basia przyjechała. I że pogoda dopisała. A teraz mogę spokojnie odrabiać te godziny – warto było.
Czyż to nie najlepszy gosc!? 👍🏻💁🏼♀️