Klimat w pracy a woda w Islamie

Siedzę już na nowym miejscu – po Stigu, który się zwolnił. Obok mnie Sohar, za plecami Charlotte i Omar (obecnie na urlopie). Przed sobą mam Camille, po skosie Basię, a dalej w głąb – Idunn.

Przed weekendem już zaczęły się problemy z klimatyzacją w biurze. I trwają one do dziś. Przełożona wysyła mejle o tym, jak to kolejni ludzie określeni inicjałami zajmują się sprawą. Niektórzy z pracowników w odpowiedzi wysyłają zdjęcia zamontowanych w różnych miejscach biura termometrów, pokazujących już ponad 30 stopni. I tak toczy się dyskusja. A temperatura rośnie. I atmosfera staje się coraz cięższa.

Dziś około południa było już ponad 30 stopni. By trochę poprawić nastroje Beate kupiła lody dla wszystkich. Mnie to znacznie poprawiło humor. I przyniesiono kilka dodatkowych wiatraków – wentylatorów, by oczyścić atmosferę.

Przy okazji lodów – Novera musiała odmówić, bo pości. Trwa ramadan – muzułmański ścisły post, podczas którego od świtu do zmroku nie wolno wyznawcom proroka nic jeść ani pić. Nic oznacza także wodę. O ile jestem zwolennikiem postów – uważam, że odmawianie sobie co jakiś czas czegoś jest po prostu zdrowe i dobre dla charakteru (a jakże, gdybym nie miała ciągot do umartwiania się, nie porzuciłabym mojego wspaniałego wrocławskiego życia) – to jednak brak wody przez cały dzień jest zdecydowaną przesadą. Brak wody!

Sprawdzałam na stronach wspólnot muzułmańskich – nie ma w tym pomyłki. Mahometanie rzeczywiście, poszcząc, nie piją nawet wody. Ja wiem, bardzo dobrze ogarniam, że religia rządzi się swoimi prawami. Jednak niektóre idą o kilka kroków za daleko.

Oto moje nowe stanowisko pracy: