Dzień święty święcić

Praca zarówno w sobotę jak i w niedzielę. Nie odmawia się bowiem, gdy mamona wzywa. Ale godziny pracy dobrze jest dopasować do ważniejszych rzeczy. Dlatego, chociaż nie chciało się dzisiaj wstawać tak wcześnie, poszłam do pracy na 7:30, żeby, skończywszy o 15:30, móc dojechać na Tøyen, do kościoła św. Hallvarda na angielskojęzyczną Mszę świętą.

Była bardzo wesoła, jak to anglojęzyczne msze. Wszyscy byli z Azji, na znak pokoju oprócz podania reki, skinięcia głową – układali V-kę z palców i pokrzykiwali „peace” do dalszych sąsiadów. To było bardzo miłe.

Miałam chwilę, żeby się rozejrzeć po Tøyen. Znalazłam ptactwo wodne – całkiem poważną rzeźbę, posąg niemal – gęsi, oraz mural chyba nawiązujący do Duffyego. Głowy nie dam:

Znalazłam też coś takiego, jakby pomnik graczki w minecrafta. Oczywiście, ze zrobiłam zdjęcie. Przecież mam tu komu pokazywać takie dziwności:

Po powrocie – normalnie: 6tka weidera (4ty dzień), prysznic, nastawienie prania, przyrządzenie obiadokolacji (ryż z serem i sosem pieczeniowym z grzybami i cebulą – grzyby własnoręcznie zbierane!)

Teraz poszłabym już spać, ale rozproszył mnie netflix i dział „skandynawskie filmy i seriale”. Kliknęłam pierwszy-lepszy, żeby sprawdzić („Dag”) no i… powinnam iść spać!