Dziś niemal całodzienna wycieczka na półwysep Bygdøy. Godzinne pedałowanie w jedną stronę, w drugą nie wiem, jak długo (sądzę, że dłużej, bo pod górę przez większość trasy). Nie wiem, bo zaliczyłam godzinną przerwę u św. Olafa. No i cztery godziny na wyspie.
Na Bygdøy było pięknie, choć bardzo wietrznie. Obie z Basią byłyśmy uzbrojone w okulary przeciwsłoneczne, a Tomasz – w aparat.
Chodząc po lesie mijaliśmy tłumy Norwegów. Słońce zaświeciło to wyszli. Nie chcieliśmy iść w tłumie, więc szliśmy klifami, nad morzem. Tam Tomasz wypatrywał kadrów.
Jest pięknie.